Osobiście uważam, że Paryż był najbardziej fascynujący w okresie międzywojennym, w okresie wielkich przemian. Hucznych imprez, szalonych nocy i pod panowaniem wspaniałej Gabrielle Bonheur "Coco" Chanel - mojej muzy, której atelier do dziś dzień znajduje się na Rue Cambon. Wielka moda i wielka miłość, po to chcemy zobaczyć Paryż. Dlatego o nim śnimy.
Jestem wielką fanką nakryć głowy, od kapeluszy, toczków przez berety do woalek i przypinek. Dzisiaj postawiłam na beret. A wiadomo beret to symbol Francji. Mimo, że na początku był przeznaczony jedynie dla mężczyzn to kobiety go wprost pokochały. Ja również. Dodaje on szyku i sprawia, że od razu czujesz się bardziej wyrafinowanie, a ja uwielbiam to uczucie. Ten stary szyk, glamour, elegancja, której teraz się nie spotyka. Żyjemy w "wygodnym" świecie, pełnym dresów, adidasów, trampek, które są aktualnie akceptowalne nawet w biurze. Cieszymy się, że nie musimy nosić sztywnych garniturów i sukienek, że nie musimy przestrzegać etykiety ubioru, bo "wszystko" jest aktualnie dozwolone i społecznie słuszne. A gdzieś po drodze w pogoni za tą pozorną wygodą zagubiliśmy tę magię jaką daje ubiór. Jaką siłę daje nam eleganckie ubranie, czerwona szminka czy wysokie obcasy. Niezmiernie razi mnie, gdy czyjś strój lekceważy wydarzenie, którego jestem częścią. Może nie pasuję do tego współczesnego świata, ale też nie zamierzam się zmieniać. Ubranie jest moją magią. Mimo, że większość nie zrozumie dlaczego z własnej woli wybieram szpilki zamiast trampek, to jest to mój świadomy wybór. Często słyszę komentarze typu: "Czy nie jesteś za elegancka?" "Mi by się nie chciało tak codziennie malować ani nic.", ale czy to nie świadczy o tej osobie a nie o mnie? Dzisiaj możesz wszystko. Ja lubię być za elegancka. Szkoda, że otacza mnie ten pęd, dres i wiele innych rzeczy, których nie rozumiem. Ale w moim świecie zakładam mój beret i idę napić się herbaty w słońcu. Któregoś dnia w Paryżu, mam nadzieję. Zapraszam na odrobinę francuskiej inspiracji przy dźwiękach cudownej Edith Piaf.
And remember we'll ALWAYS have Paris.
Soundtrack: Edith Piaf - Milord
Beret: noname
Szal: noname
Futerko: jimika
Body: topshop
Spodnie: reserved
Buty: nio nio
Torebka: japelle by shilton
Biżuteria: vintage
Świetne spodnie! W tej stylizacji wyglądają nieziemsko. Dawno je kupiłaś? :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Uwielbiam je! Ale kupiłam je na zimowych wyprzedażach, więc już ich raczej nie dostaniesz :(
Usuńczytając twój blog jestem pełna podziwu widząc tą niezwykłą metamorfozę z zbuntowanej dziewczynki trzaskajacej drzwiami (taka Cie zapamiętałam z podstawówki) w tak Szykowna i Elegancką kobietę jaką jesteś teraz. Chapeau bas!
OdpowiedzUsuńMyślę, że w głębi ducha zawsze pozostanę tą zbuntowaną dziewczynką.. Dziękuję za miłe słowa ! ;)
UsuńPodziwiam cię, za odwagę ubierania takich rzeczy. Wyglądasz genialnie, zawsze podobał mi się taki styl. 100% kobiecości i seksapilu, a prawie nic nie jest odkryte. Pełna klasa. Sama chciałabym tak wyglądać, ale jak tylko przymierzam rzeczy w tym stylu to wydaje mi się, że to do mnie nie pasuje...
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, że to mówisz! Odwagi, to tylko w Twojej głowie nie pasuje. Jeżeli chcesz to noś lub chociaż spróbuj. Jeżeli będziesz się źle czuła na ulicy będziesz wiedziała, że to nie to, ale nie dowiesz się jeżeli nie spróbujesz :)
UsuńGenialny beret! Kocham Twój styl ♥
OdpowiedzUsuńMerci ma chérie :*
Usuń